Mecz Polmotoru-Realbudu przeciwko Gromowi to starcie słabo sobie dotychczas radzących beniaminków. Gospodarze nie "weszli" jeszcze bezpośrednio do strefy spadkowej tylko dzięki zdobytym na silnych drużynach w pierwszej części rundy punktom, Grom natomiast uzbierał dopiero 2 pkt dzięki dwóm przegranym w stosunku 3:2. Dzisiejsze spotkanie na pewno dawało zawodnikom Gromu nadzieję na zwycięstwo zwłaszcza po ostatnich słabych porażkach Polmotoru z Podjuchami (0:3) i z CSV (1:3)...

Goście do meczu przystąpili w bodajże 9-cio osobowym składzie. Miałem okazję oglądać mecz Espadon - Grom gdzie ci drudzy zagrali gołą szóstką, w tym 2-ma zawodnikami, którzy dziś zapewne ze względu na szeroką kadrę mogli odpocząć i obejrzeć spotkanie w charakterze kibiców. W związku z tym obawiałem się, że Grom przyjechał optymalnym składem, którym wywalczył awans do I ligi. Dodatkowo dobre wrażenie Grom sprawiał na rozgrzewce więc nie spodziewaliśmy się wcale łatwego meczu.

Pierwszy set od początku był chyba dość wyrównany. Wydaje mi się, że dopiero w drugiej części partii odskoczyliśmy przeciwnikom i dokończyliśmy ją powiększając przewagę. Ostatecznie po granej pod nasze dyktando końcówce wygraliśmy do 19.

Po pierwszym wygranym z dużym zapasem secie nastroje w drużynie zrobiły się dość wesołe. Mając w pamięci zeszłotygodniowy mecz z CSV (po pierwszym wygranym secie, następne trzy oddane prawie za darmo) uważałem, że wręcz zbyt wesołe. Choć oczywiście byliśmy świadomi, że nie możemy się zdekoncentrować i musimy zagrać od początku, pierwszy punkt zdobyliśmy przy prowadzeniu gości 0:4. Taka zaliczka pozwoliła Gromowi zagrać nieco swobodniej, a my nie mogliśmy jej zniwelować w zasadzie do końca seta. Grom mając już chyba 22gi lub 23ci punkt prowadził 3-ma lub 4-ma. Osobiście godziłem się już z myślą o przegranej w tej partii. Jednak seria zdobytych pod rząd punktów pozwoliła nam zrównać dorobek punktowy, a potem wyjść na prowadzenie. Goście choć nie chcieli pozwolić wyrwać sobie zwycięstwa musieli skapitulować po kilku kolejnych akcjach. Set zakończony na przewagi (na oko 28:26).

Trzeci rozpoczął się według podobnego scenariusza co drugi - chwila dekoncentracji i Grom prowadził 2:8. Tym razem jednak odrabianie strat wyszło nam trochę lepiej i remis był już gdzieś w połowie seta. Druga jego część toczyła się z naszą 1-2 punktową przewagą. Po utracie prowadzenia goście wyglądali już na nieco zrezygnowanych. Zdobywane punkty na chwilę jeszcze ich pobudziły jednak w samej końcówce seta to my zdobyliśmy przewagę i wygraliśmy chyba do 22 albo 23.

Mecz mimo wyniku 3:0 dość zacięty. Dzięki częstym zmianom sytuacji na boisku obie drużyny miały motywację do walki w zasadzie przez cały przebieg meczu, co oczywiście pozytywnie wpływa na widowisko i ogólne wrażenia z grania. U nas wreszcie zagrał Soho i nie ma co ukrywać - poradził sobie lepiej niż Lotchek ;) Pograliśmy nawet jakieś podwójne krótkie (z różnym skutkiem i wpływem na widowisko). Ponadto chyba w naszej grze trochę mniej błędów. Martwiące są przestoje na początku setów ale lepiej gorzej zacząć i dobrze skończyć niż odwrotnie. Jeśli chodzi o Grom - nie będę się mądrzył ale jedno mogę powiedzieć - lepsza gra blokiem mogłaby mocno wpłynąć na wynik. Lepiej ustawiony blok zatrzymałby z 80% moich ataków, które nie ma co ukrywać nie były najwyższej jakości a jednak jakoś przeciskały się dziurami w bloku przeciwników.