Nie sprawdzałem dokładnie ale centra handlowe i kina w mieście były raczej otwarte a poniedziałkowy wieczór był klasyczny jak to w listopadzie...
Nie było warunków do rowerowania ani spacerowania czy też grzybobrania bo za późno i za chłodno a mimo to kibice nie wiedzieć czemu nie przyszli...
A może wiedzieć czemu...

Spodziewali się żenady więc postanowili popatrzeć na 2158 odc. "Klanu" i teleturniej "jaka to melodia"...
Całe szczęście, że zostali w domach bo to, że "Krzysiek brał udział we włamaniu do kiosku i został zatrzymany przez policję" (cytat z Telemagazynu) było po stokroć bardziej emocjonujące niż fatalny spektakl zafundowany przez obie drużyny na boisku...
Z pewnością rodzina Lubiczów vs. Robert Janowski z towarzyszącym w programie zespołem byliby w stanie stworzyć ładniejsze widowisko sportowe niż to co dziś zobaczyliśmy...
Takiej ilości niewymuszonych błędów własnych, niedokładności, bezmyślności i głupoty trudno by znaleźć w całej kolejce ligowej i to na pewno nie pierwszej ligi...
Brylowali w tych elementach gospodarze spotkania którzy myśleli, że mecz z ostatnią drużyną w tabeli można wygrać na stojąco. Niestety dość mocno się pomylili...
Pierwsze dwa sety wygrane przez gospodarzy spowodowały takie rozluźnienie w ich szeregach, że szalę zwycięstwa w trzeciej odsłonie goście przechylili na swoją korzyść.
Piłki zagrywane z miejsca z niezbyt wielką siłą wpadały w pole jak w masło a zawodnicy SMC rozchodzili się jakby grali w "piłka parzy" i jedynie wzrokiem je odprowadzali patrząc na siebie ze zdziwieniem...
Ataki na pojedynczym bloku kończyły się wyłącznie czapą pod ich nogi a punkty przynosiło jedynie sprytne przebicie piłki na drugą stronę choć nie zawsze...
Niemoc i konsternacja SMC miała tu swoją kumulację...
W ekipie gości pochwalić należy Kubę N. który nie schodził poniżej poziomu przyzwoitości i kończył większość wystawionych mu piłek choć gdyby nie marazm i nieudolność broniących gospodarzy pewnie nie byłby tak skuteczny...
Kiedy w czwartym secie na tablicy wyników pojawił się stan 8:2 dla gości wietrzyć można było niespodziankę jaką byłby tiebreak w tym meczu...
Na szczęście gospodarze powrócili z letargu w jakim się znajdowali i doprowadzili do uzyskania przewagi i w konsekwencji do przechylenia szali na swoją korzyść w całym meczu...
Jeżeli stratę seta przez zespół Stomatologii Monte Cassino w tym meczu można uznać za niespodziankę to mamy do czynienia z zespołem lubiącym zaskakiwać biorąc pod uwagę dotychczasowe poczynania...
Niech i następna kolejka przyniesie takowe...
Pozdrawiam ozięble z nutą ironii...