I stało się! W meczu na szczycie, drużyn, które mają apetyt na medal z najcenniejszego kruszcu zwycięsko wyszła drużyna, powtarzam, drużyna Uniwersytetu. Prowadzeni przez Jerzego Taczałę studenci całkowicie podporządkowali się założeniom taktycznym i to się opłaciło...

Odpuścili pierwszego seta, rozegrali się w kolejnych i dali łupnia faworyzowanym, wydawać by się mogło, "prokonowcom". A z zawodników gospodarzy uszło powietrze już po pierwszym secie. Zabrakło lidera, który zmobilizował by zespół w trudnych momentach. Zabrakło trenera... Takiego lidera posiadał Uniwerek w osobie Jerzego Taczały. Taktyczna zagrywka w konkretnych zawodników, umiejętne ustawianie się w obronie, przebijanie trudnych piłek w odpowiednie miejsca. Dzisiaj to wystarczyło. Jednak po powrocie Ostrego i dwóch środkowych zespół powinien zyskać nowego ducha. Cały zespół US zagrał dobrze, ale warto wspomnieć o zawodniku z nr5 (przyjmujący, nie znam imienia), który, kreowany na lidera, nie mylił się w ataku, a i potęgował swoją wartość dobrym przyjęciem. W zespole PKSu tylko momentami dobrze grali "liderzy".

Mam nadzieję, że wyciągniemy wnioski i podejmiemy jeszcze walkę o mistrzostwo, bo tylko ono nas interesuje. Za dzisiejszy mecz dwója, ale do końca ligi jeszcze daleko, a wszystko może się zdarzyć...